18 maja – polski wynalazca wygrał milion dolarów. Janusz Liberkowski, mieszkający w USA polski technik elektronik, został zwycięzcą konkursu American Inventor, realizowanego przez telewizję ABC. W nagrodę otrzymał czek na wymienioną powyżej sumę. Czy udało mu się zrealizować wyróżniony projekt?
Dziś przypada 18 maja. Wydarzenie to miało miejsce rónież 18 maja, tylko 6 lat wcześniej, w 2006 roku. Opublikowaliśmy wtedy na fotelik.info newsa na ten temat. Co więc stało się przez ten czas z owym wynalazkiem?
Przypomnijmy: koncepcja Liberkowskiego to fotelik samochodowy dla niemowląt o skorupie w kształcie sfery, która podczas wypadku obraca się, chroniąc małego pasażera przed obrażeniami. Pomysł jest dobry. Współcześnie wiemy, że najbezpieczniej jest wozić dzieci tyłem do kierunku ruchu. Janusz Liberkowski poszedł o krok dalej. Co by było, gdybyśmy zawsze trzymali dziecko tyłem do kierunku zderzenia? Rozwiązanie na pierwszy rzut oka idealne (jak winda z Polski do Australii), ale jeszcze trzeba to wykonać. A nie jest to takie łatwe.
Przyjrzyjmy się najpierw samemu konkursowi. American Inventor to produkcja w stylu typowego reality show czyli przestrzeń raczej medialna. Podobnie, jak nic wspólnego z rzeczywistością nie miało zwycięstwo pani Anny Muchy w X edycji turnieju Taniec z Gwiazdami, a mówiąc dokładniej, w telewizyjnym reality show, realizowanym przez stację TVN. Zwycięstwo Anny Muchy nie świadczy o tym, że jej umiejętności w dziedzinie tańców towarzyskich są porównywalne do umiejętności mistrzów Polski, którymi w ówczesnym roku zostali Marek Kosaty i Paulina Glazik, ze stajni Estela Olsztyn.
Tyle o turnieju, przyjrzyjmy się nagrodzie. Może dla mnie, czy dla Ciebie czytelniku, milion dolarów wydaje się dużą kwotą. Cieszymy się znajdując na ulicy 2 złote. Ale czy mając milion dolarów można zabierać się za produkcję fotelików? Czy można w ogóle zajmować się konstruowaniem fotelika z takim budżetem?
Janusz Liberkowski odwiedził swego czasu jedną z podwarszawskich fabryk, która zajmowała się produkcją fotelików. Jej właściciel miał wówczas powiedzieć, że nie tylko milion dolarów, ale i 24 miliony złotych, które zadeklarowała Unia Europejska na wsparcie koncepcji Liberkowskiego, wystarczą być może na zakup ziemi pod fabrykę, ale na pewno nie na otwarcie zakładu. Tyle o nagrodzie, może teraz przejdźmy do części najbardziej istotnej. Zastanówmy się nad tym, czy koncepcja Liberkowskiego w ogóle mogła doczekać się realizacji? Na czym polegała? Przypomnijmy jeszcze raz: wirująca półkula wykonana z pleksy, która odwraca dziecko zamontowane w foteliku klasy 0-13 kg zawsze tyłem do kierunku zderzenia. Pierwszym problemem jest rozmiar tego urządzenia. Aby dziecko mogło wirować w tym bezpiecznie, należy uwzględnić szerokość jego rozłożonych rączek i nóżek, co już definiuje średnicę półkuli na powyżej 1,2 m. I tu rodzi się kolejny problem. Czy jesteśmy w stanie zamontować taki fotelik w samochodzie?
Ja mógłbym, bo mam trzyrzędowy samochód typu cross-over. Jeżeli zdemontuję dwa rzędy siedzeń, to mógłbym taki fotelik zamontować, podróżując tylko z jednym dzieckiem, a mam już dwoje, więc nie byłoby dla nich wystarczającej ilości miejsca, chyba że w przyczepie.
Koncepcja Liberkowskiego miała jeszcze jedną wadę. Gdybyśmy nawet zdecydowali się na zabudowanie takiego wirującego fotelika o rozmiarze powyżej 1,2 m, napotkamy jeszcze inny problem z jego montowaniem w samochodzie – bo do czego to kotwiczyć? Na pewno takiego fotelika nie przypniemy pasami, nie jest to możliwe. Mocowania isofix nie są w stanie przenieść obciążeń, które generowane byłyby przez takie wirujące urządzenie. Inżynierowie mechanicy zdają sobie sprawę z sił i momentów działających na punkty mocowania przy urządzeniach typu żyroskop, a do tego można porównać koncepcję Liberkowskiego. Musiałyby to być bardzo solidne mocowania, które współcześnie w samochodach osobowych nie występują. Do czego to kotwiczyć? Może do naczepy Stara? I tutaj dochodzimy do konkluzji, że podobnie jak zderzak Łągiewki, tak i koncepcja Liberkowskiego dałyby się użyć, ale w samochodach ciężarowych. Wynalazek Liberkowskiego jest o tyle mniej uciążliwy dla samochodu ciężarowego, że nie powoduje zniszczenia zawieszenia i ogumienia, co z pewnością powodowałby zderzak Łągiewki, o wadze ponad 700 kg. Ale nie o Łągiewce dzisiaj mowa. Dodajmy jeszcze na koniec, że koncepcja Liberkowskiego nie była wcale pierwszym podejściem do idei fotelika obracającego się tyłem do kierunku zderzenia. Pan Janusz Liberkowski nawet o tym nie wiedział, nie wiedzieli o tym też producenci programu American Inventor, że już kilka lat przed emisją tego programu, w Stanach Zjednoczonych istniał patent na tego typu rozwiązanie. Co więcej, ten fotelik został zrealizowany w prototypie i przetestowany w Wayne State University. Biomechanicy zderzeń wiedzą o tym, że jest to najlepszy, i historyczny, ośrodek naukowy zajmujący się biomechaniką zderzeń w zagłębiu motoryzacyjnym Stanów Zjednoczonych, którym są okolice Detroit. Wady tego rozwiązania zostały tam zidentyfikowane. Fotelik ten nigdy nie trafił do seryjnej produkcji, właśnie z uwagi na wymienione przeze mnie wcześniej ograniczenia.
Nie dziwi więc fakt, że firma Evenflo – znany amerykański producent fotelików – chciała wykorzystać Pana Janusza Liberkowskiego PR-owo, natomiast od początku nie wierzyła w realizację tej koncepcji w całości. Wszelkie słowa krytyki pod adresem bezdusznego producenta, który chciał wykorzystać polskiego geniusza, są co najmniej niestosowne.
Dodajmy na koniec jeszcze, że Pan Janusz Liberkowski jest wspaniałym polskim wynalazcą, ale nie w dziedzinie fotelików samochodowych dla dzieci. Na co dzień pracuje jako inżynier elektronik w dolinie krzemowej i ma na swoim koncie kilka wynalazków z dziedziny elektroniki (zasilaczy). Zainteresowanych odsyłam do zapoznania się z jego sylwetką w internecie. Natomiast koncepcja wirującego fotelika, kapsuły Anecia, odchodzi do historii, tak jak zwycięstwo Anny Muchy w teleturnieju Taniec z Gwiazdami edycja X.
Zapisz na dysk nagranie w wersji mp3:
Sfera Liberkowskiego jest nieżyciowa, ale może przynajmniej konkurs czymś zaciekawia widza. A idąc dalej – jeśli jakiś rodzic oglądnął ten program, to – kto wie – może najdzie go refleksja, że jednak trzeba trochę poświęcić czasu, energii, zaangażowania, aby mieć bezpieczny fotelik dla dziecka.
Pozdrawiam
Uważam, że nagłośnienie informacji o polskim wynalazcy w dziedzinie fotelików samochodowych dla dzieci, nawet jeżeli ostatecznie nie zostałe zrealizowany, jest bardzo dobrą informacją. W moim przypadku, kiedy wybieraliśmy fotelik dla córki włśnie dzięki tym informacjom rodzina zainteresowała się tematem wyboru bezpiecznego fotelika (mam tu na myśli starsze pokolenie, które wychowało się na stwierdzeniu sa moch czesów…i było dobrze).
P.S. Zauważyłam też bardzo drobną nieścisłość między teksem a podcastem – w tekście jest informacja o 24 mln złotych a w podcaście euro.
Pozdrawiam
Złotych powinno być, zgadza się.
Utopia, ale może nie do końca? Rozwiązanie mało uniwersalne, ale w tej chwili postrzegamy problem z punktu widzenia dopasowania fotelika do samochodu…
A już dziś producenci samochodów chcą jak najszybciej zarabiać na serwisie robiąc wręcz jednorazówki, w skutek czego auta mają coraz krótszą żywotność i droższe naprawy. Może więc za parę lat będziemy kupować nowe samochody z myślą o najbliższym max roku czy dwóch eksploatacji, po czym bardziej opłacalna będzie jego utylizacja niż naprawa. I, idąc za ciosem, wtedy zakup 'auta klasy 0-13′ pod postacią minivana z zamontowanym takim cudem na stałe do podłogi będzie czymś tak oczywistym jak dziś zakup wózka z 'nosidełkiem’ ;D
Siemrozmarzyłam ;D
Dobre, dobre.
PS. Mam wrażenie, że nieco bardziej realny może być projekt z Kaliforni – samochód sterowany przez komputer. W takim wydaniu jazda byłaby bezpieczniejsza.